Apple M2 nie zmieni rynku jak M1. To jednak potrzebna ewolucja [OPINIA]

Kto nie idzie do przodu, ten się cofa. Apple wie to najlepiej, dlatego zapowiedź chipu M2 właściwie nikogo nie zaskoczyła i była wręcz spodziewana. Była jednak przede wszystkim potrzebna, by firma Tima Cooka mogła na poważnie konkurować z jednostkami Intela i AMD, napędzającymi tegoroczne laptopy. Przyjrzyjmy się, co tak właściwie oznacza wprowadzenie układu Apple M2 na rynek.

Gdy w listopadzie 2020 r. Apple pokazało swoje pierwsze komputery z opracowanym przez siebie procesorem M1, w sieci zawrzało. Tak bowiem skończyła się wieloletnia współpraca firmy z Intelem, pełna wzlotów i upadków. Apple dotarło do momentu, w którym to oni mają pełny wpływ nie tylko na dobór komponentów, ale też to, jak te komponenty konkretnie działają. M1 był dużym pstryczkiem w nos producentów chipów bazujących na architekturze x86, choć miał też swoje braki i wady. M2 powstał po to, by je wyeliminować i na nowo przyciągnąć uwagę klientów do oferty amerykańskiego producenta.

M2 nie jest rewolucją na miarę M1, ale typową ewolucją. Oznacza to, że dostajemy wszystkiego więcej, ale równocześnie nie na tyle więcej, by użytkownik posiadający sprzęt ze starszym chipem musiał od razu wymieniać go na nowszy. Z drugiej jednak strony sprawia, że pierwszy zakup urządzenia z M1 może nie być już tak sensowny, jak do tej pory. Jednostka M2 oferuje 8 rdzeni, czyli dokładnie tyle samo co poprzednik. Jest przy tym o 18 proc. wydajniejszy w obliczeniach, wykorzystujących wiele wątków. To całkiem solidny skok, który w branży tradycyjnych procesorów nie jest wcale często spotykany.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *